Strona:Karol May - Sillan III.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ści głów, w pierwszym zaś rzędzie w waszych.
— Jakto?
— Bo kto inny, jak nie warjat, pytać się może o drogie kamienie? Czy sądzicie, że gdybyśmy wozili je ze sobą, powiedzielibyśmy wam o tem? U nas, w Szibiri, niema takich głupców, jakiemi wydają się być mieszkańcy tutejszych okolic.
Teraz dopiero mężczyzna zrozumiał, że Halef wystrychnął go na dudka; sięgnął po swój nóż i zawołał groźnie:
— Milcz! Jeśli ośmielisz się nas obrażać, zapoznasz się z tem ostrzem!
— Schowaj je, skądeś wyjął, — odparł Halef ze śmiechem. — My też mamy noże. Twoja zbyt wielka i niewczesna ciekawość zasługiwała na nauczkę, jaką otrzymałeś. Widziałeś, że wypoczywaliśmy. Czemu nie zostawisz nas w spokoju? Skąd wiesz, że wogóle mieliśmy ochotę z tobą rozmawiać? Nie jesteśmy gołowąsami, którym można zadawać głupie i nieostrożne pytania. To wszystko, co

77