Strona:Karol May - Sillan III.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pił mi daru rozsądku; od chwili jednak, gdy noszę na palcu pierścień tego silla, mam wrażenie, jakby mnie kto zdzielił obuchem po głowie. Wyłowiłem cię z tego galimatjasu z Sefirem i z Pederem; nic więcej dokonać dzisiaj nie jestem w stanie. Pomyśl sam, a na pewno znajdziesz rozwiązanie tej zagadki.
— Znalazłem już dawno; nie zrozumiałeś tylko mojej odpowiedzi. Jakie zamiary żywi Sefir wobec karawany tego dworzanina, nie mogę wiedzieć z pewnością, mogę się jedynie domyślać.
— Czego się w takim razie domyślasz?
— Tego, że chce na nią napaść przy pomocy Beduinów ze szczepu Ghazai, z którymi zawarł w tym celu sojusz. Z tego właśnie sojuszu wnioskuję, że bądź to Sefir nie rozporządza dostateczną ilością sillanów, bądź też ci do napadu na karawanę się nie nadają, — być może dlatego, że nie są urodzeni rozbójnicy i mordercy, lecz służą naogół do przedsięwzięć mniej zbrodniczych.
— Ale wszak Peder-i-Baharat rów-

57