Strona:Karol May - Sillan III.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

razach przysyłał innych posłów, mądrzejszych od ciebie!
Ze strachu posłaniec zgiął się aż w kabłąk, i przemówił głosem błagalnym:
— Nie czyń tego, o Panie, nie czyń tego! Wiesz wszak, coby mnie to kosztowało! Wybacz mi, wybacz! Nie miałem na myśli oczywiście żadnej innej karawany nad karwan-i-Piszkhidmet baszi, o której wyruszeniu doniosłeś wszak sam Sefirowi.
Khudaya szukr! — Chwała Bogu! Teraz mówisz wyraźniej. Radzę ci postępować tak zawsze, bo poseł, mówiący zagadkami i nie umiejący otworzyć ust, na djabła się zdał. Tak jest, doniosłem mu o tem. Cóż kazał powiedzieć?
— Wysłał za nią szpiegów, i ci donieśli mu, że dziś lub jutro karawana wkroczy do Bagdadu. Mógłbyś się natknąć na nią przypadkiem, i zostać poznany. Dlatego należało, byś jak najszybciej opuścił Bagdad i powrócił do Sefira. To

46