— Czy doręczono ci niezwłocznie rozkaz Sefira?
— Tak.
Sefir! Słowo to podziałało na mnie jak dotknięcie prądu elektrycznego. Czy był to ten sam Sefir, o którym opowiadał nam bimbaszi? Gdzie się znajdował? Jaki cel miał na widoku? Na czem polegał jego rozkaz? Kim i czem byłem ja sam? Lub, wyrażając się ściślej, kim i czem był człowiek, za którego mnie brano? Te i inne jeszcze pytania przebiegały mi przez głowę. Kto wie, czy nie dałoby się wysnuć dokładnych odpowiedzi.
Mężczyzna zmierzył zkolei badawczym wzrokiem mego Halefa, zauważył na jego ręku srebrny pierścień, i zapytał mnie tonem bardzo uniżonym:
— Bądź łaskaw i wybacz mi, o Panie, że ośmielę się zapytać: czy człowiek ten nie jest przypadkiem Aftabem, o którym mówił mi Sefir, że ci towarzyszy?
— Tak, to on, — przytaknąłem, i w tej chwili przyszła mi do głowy myśl,
Strona:Karol May - Sillan III.djvu/43
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
41