turowych rozmiarów rozpoznałem dokładnie. Ukradkowy rzut oka na rękę drugiego mężczyzny przekonał mnie, że obaj ci ludzie byli sillanami.
W chwili, gdy skonstatowałem to niezbicie, przyszło mi na myśl, czy nie byłaby to doskonała sposobność poddania próbie prawdziwości naszego pierścienia. Dziś, kiedy to opowiadam, znając wszystkie późniejsze wydarzenia, uświadamiam sobie, że wprowadzenie w czyn tej myśli było z mojej strony wielką nieostrożnością; wówczas jednak nie zdawałem sobie z tego sprawy. — Co może nam szkodzić, jeśli nas wezmą za sillanów? — zapytywałem w duchu. Nie mogło dla nas wyniknąć nic złego, zaspokoiliśmy natomiast swoją ciekawość. Czegóż mielibyśmy się obawiać ze strony tych dwóch prostych i Bogu ducha winnych ludzi? A gdyby nawet... wszak byliśmy mężczyznami, których perspektywa takich drobnych konfliktów nie mogła przecież nastraszyć.
Odwróciwszy się do Halefa, wyciągnąłem nieznacznie z kieszeni pierście-
Strona:Karol May - Sillan III.djvu/39
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
37