Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Sillan III.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z której roztacza się rozległy widok na pustynię, wchodzi się na dziedziniec; po jego czterech stronach ciągną się sklepione pokoje. Pośrodku wznosi się platforma, na której nocą podróżni śpią, we dnie zaś gromadzą się dla wspólnych modłów. Za nią znajdują się przegrody dla koni i wielbłądów. Przytułek w tych khanach był bezpłatny, jednakże dzięki panującemu tam robactwu podróżny, przyzwyczajony do czystości, musi opłacić go dość drogo, zwłaszcza, jeśli nieszczęście zechce, że w czasie jego pobytu zawinie tam karawana śmierci, zostawiając przed nim swe cuchnące trumny. I choćby wziął wówczas nogi za pas i zatrzymał się dopiero na biegunie północnym, pewien być może, że nawet tam, na wieczystych lodach, umęczony jego nos wietrzyć będzie woń trupią. — —
Po dwóch godzinach jazdy dotarliśmy do khanu i przejechaliśmy bramę. Miejsce to, dość obszerne, by pomieścić setki ludzi i zwierząt, nie było dzisiaj specjalnie natłoczone. Obecni tam podróżni zmiejsca darzyć nas zaczęli niezwykłą

35