Strona:Karol May - Sillan III.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

murów ryć swoje przejścia, które sięgają czasami bardzo głęboko — — — ach, przypominam sobie lokum, w którem bimbaszi był zamknięty! Mówił, że były tam gniazda jeżozwierzów, wspominał o jakiemś rumowisku w rogu, i byłbym skłonny myśleć, że to rumowisko składało się z rozsypanych cegieł, poprzez które zwierzęta łatwo przedostać się mogły. Istniało więc tu jakieś przejście. Czy pomieści i ludzi?... I czy prowadzi ono do tego podwórza?
— Sihdi, nie bredź! Chcesz połączyć rzeczy, które wcale do siebie nie pasują!
— Skąd wiesz, że nie pasują?
— Wysokość nie odpowiada.
— Jakto?
— Według opisu bimbasziego, więzienie znajdowało się powyżej tego miejsca, gdzie my teraz stoimy.
— Tak, ale tylko w tem miejscu. Tam, naprzeciw nas, od tego końca do drugiego, gruz sięga wyżej — patrz! Czy widzisz te dziury w porysowanych murach?
— Hm! Widzę... ale dziwi mnie to,

101