Strona:Karol May - Sillan II.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kich djabłów, smażących się w czeluściach piekieł.
— Ty mnie rozumiesz lepiej, niż twój przyjaciel Kara Ben Nemzi. I ja pałałem zemstą. Nie wiedziałem jednak, kto mi wymordował rodzinę, i napróżno szukałem morderców.
— Opowiedz, jak się to stało, — rzekłem. — To ulży twojemu zbolałemu sercu.
— Przeciwnie, będzie mi ciężej, — odparł. — Jątrzenie starych ran, które nie chcą się zagoić, sprawia tylko nowy ból. — Już w Beirucie poznałem naocznie śmiertelną nienawiść, która panuje między mahometańskimi Druzami, a chrześcijanami maronitami z Libanu; mam wrażenie, że nienawiść ta trwać będzie wiecznie. Znasz te stosunki, więc nie będę ci ich przedstawiał szczegółowo. Nienawiść, o której mówiłem, nietylko wynika z różnic językowych, lecz przedewszystkiem z różnicy wiary. Druzowie i maronici zamieszkują wzgórza i doliny Libanu. Obydwa plemiona posługują się mową arabską. Maronici są chrześcija-

78