Strona:Karol May - Sillan II.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przytoczyć, nie przerażają mnie. Nie znam ich wprawdzie, ale jestem przekonany, że właśnie na ich podstawie udałoby mi się przezwyciężyć twą niewiarę.
— Poznasz niektóre z nich. Opowiem ci cośniecoś. Będzie to historja niedługa, niezbyt nużąca. Sam czuję się zmęczony i nie chciałbym się zbytnio rozwodzić.
Ile niewierzących, wątpiących, zbłąkanych dusz poznałem już w ojczyźnie i poza krajem. Jakież to szczęście kierować je na drogę wiecznie szukającej miłości, która pozostawia w zagrodzie dziewięćdziesiąt dziewięć owieczek, by setną odnaleźć na pustyni. Czy i teraz uda mi się dotrzeć słowem do tego człowieka, który już zaczyna lękać się siły mego rozumowania? Czemże jest siła zimnego, ścisłego rozumowania wobec niezłomnej logiki miłości, która opanowuje niebo i ziemię. Rozum bimbasziego nie jest w stanie strącić Boga z tronu, ale serce jego jest martwe i puste, trzeba więc napełnić je życiem i treścią. Tęskni za tem bezgranicznie. Skądże jednak wziąć to życie? Czem wypełnić pustkę? Czas już

70