Strona:Karol May - Sillan II.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

fakt wręcz przeciwny... Chwilę, effendi, jedną chwilę!...
Opuścił głowę. Nie odezwałem się ani słowem. Po chwili zapytał:
— Skąd znasz mnie tak dobrze? W jaki sposób potrafiłeś odsłonić me życie wewnętrzne, moje tajemne myśli, uczucia i przeczucia?
— Mówiłem zupełnie ogólnikowo.
— A przecież te słowa były trafnie dostosowane do treści mego życia. — — Ale nie we wszystkiem, nie!... Nie mogę sobie wyobrazić Boga, który, będąc wcieleniem wiecznej mądrości i miłości, spycha człowieka, swój twór, swe dziecię w otchłań nędzy i rozpaczy.
— Cóż ma począć, jeżeli to stworzenie nie słucha Stwórcy i samo wybiera drogę zniszczenia, wyobrażając sobie, że jest mądrzejsze od wszechwładnego Boga.
— Bóg nie powinien był do tego dopuścić, powinien był zmusić ludzi...
— Wtedy człowiek zostałby pozbawiony własnej woli, wolności, swobody, straciłby swe znaczenie i stałby się bez-

68