Strona:Karol May - Sillan II.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

większyć to imię tak dalece, że sięgałoby od ziemi aż po niebo i od nieba po ziemię.
Starzec znał bezwątpienia beduińską zasadę, według której należy szanować człowieka stosownie do długości jego imienia. Wiedział również z pewnością i o tem, że każdy, kto pragnie nadać swej osobie autorytet, zwykł nawet doczepiać do imienia tyle fikcyjnych imion, ile tylko zdoła spamiętać. Z tego też powodu nie zdziwił się uwadze Halefa i rzekł:
— Chciałbym wiedzieć, czy to prawda, że ten Halef był kiedyś biednym, nieznanym człowiekiem, i że dzięki waleczności awansował na naczelnego szeika Haddedihnów.
— Tak, prawda, mogę to nawet udowodnić, — odrzekł Halef. — Czy poznałbyś tego zwycięzcę bohaterów, gdyby się znowu zjawił u ciebie?
— Wątpię. Wzrok mam wyczerpany.
— A po głosie?
— Nie wiem. Trzeba długo z człowiekiem przebywać, aby jego głos zapa-

29