Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Sillan I.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lepiej poinformowani i wiedzą, że ta Fatimeh Khanum żyłaby znacznie dłużej, gdyby jej osiem innych kobiet i dwadzieścia niewolnic nie zagryzło na śmierć.
— Niechaj Allah przeklnie twój zły język! Skoro wpadniesz w moje ręce, wykraję ci go z ust!
Tymczasem obydwaj podwładni odzyskali przytomność. Trzeba było pomyśleć o tem, by nam jeńcy nie uciekli podczas naszego snu. Przywiązaliśmy ich więc pojedyńczo do trzech krzaków. Potem odebraliśmy im broń i ułożyliśmy się do spoczynku obok koni. Gdym wyrecytował przed swym wierzchowcem wybraną surę, Halef zapytał:
— Sihdi, spostrzegłem, że ukryłeś coś w kieszeni. Co to było?
— To trzy pierścienie. Nie wrzuciłem ich do wody.
— Nie? Przecież słyszałem, jak spadały!
— Były to kamienie.
— Na Allaha, poco ta zamiana? Pocoś mnie wyprowadził w pole?
— Nie chodziło mi o ciebie, tylko

49