Strona:Karol May - Sillan I.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pozwala mu na wymierzanie kar doraźnych przy pomocy bata. Dlatego rzekłem:
— Zasłużyli na baty, nie sądzę jednak, byś miał zamiar odegrać rolę kata.
— Dlaczego nie, sihdi?
— Bo bicie człowieka bezbronnego nie przynosi zaszczytu, nawet wtedy, jeżeli ten człowiek zasłużył na karę.
— Hm, hm! — rzekł po namyśle. — Zaszczytu niema przy tym, ale i o wstydzie również nie można mówić.
— Jeżeli o to chodzi, istnieją narody, które tak pogardzają katami, że żaden uczciwy człowiek nie utrzymuje z nimi stosunków towarzyskich. Tam, gdzie stosunki rozwinęły się z biegiem lat, urobił się pogląd, że nie przystoi, by sędzia był sam wykonawcą wyroku.
— Nic mnie to nie obchodzi. Przecież ty jesteś sędzią, sihdi, a co do mnie, to wiesz dobrze, że ćwiczenie ręki zapomocą wywijania batem uważam za największą rozkosz i szczęście. Oczywiście, gdybym był sędzią, nie tknąłbym bata.

102