Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z prawdziwą przyjemnością, po długiej jeździe tratwą, gnaliśmy z wiatrem w zawody. —
Nie byłem jeszcze nigdy w tej okolicy, lecz wiedziałem, że Kubet el Islam, leży na południo-zachodzie od Nowej Bassry. Jechaliśmy jednak w kierunku wyłącznie południowym. Z początku nie zwróciłem na to uwagi, sądząc, iż uprzednio źle mnie poinformowano; lecz kiedy przeszła godzina i nie widać było ani śladu Starej Bassory, począłem nabierać nieufności. Przejechaliśmy co najmniej z piętnaście kilometrów!
Haddedinowie rozmawiali ze sobą w czasie drogi. Halef i ja jechaliśmy naprzedzie, całkowicie zajęci swoimi końmi. Po pewnym czasie odwróciłem się do szeika, który jechał nakońcu. Uczyniłem to tak szybko i niespodzianie, że zdążyłem pochwycić jego błyszczący wzrok, zwrócony na mnie z dziwną zaciekłością. Gdy spostrzegł, że spojrzałem na niego, opuścił natychmiast powieki i twarz okrył maską obojętności. Zatrzymałem konia, zaczekałem, aż szeik się zbliży do mnie, i jechałem dalej — zwolna przy jego boku. Zapytałem:
— Czy wiesz dokładnie, gdzie leży Stara Bassora?
— Naturalnie, że wiem! — odpowiedział.
— Może się jednak mylisz? Jechaliśmy tak prędko, że powinniśmy już dawno być na miejscu!
— Jak ci się podoba moja klacz?
Pytanie zdawało się nie mieć żadnego związku ze Starą Bassorą, dlatego też odparłem ździwiony:
— Klacz jest bardzo dobra; nie mówiłem jednako niej, tylko o Kubbet el Islam!
— Wiem o tem; spostrzegłem, że moja klacz ci się podoba i że z przyjemnością na niej kłusujesz, dlatego

90