Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bieńca“ doprowadziła go rychło do tego, że się przyznał.
— Mógłbym pytać dalej, — rzekł emir — ale budzisz wstręt we mnie. Jesteś tchórzliwym psem, który ma odwagę popełnić grzech, a nie ma odwagi do niego sie przyznać. Udusisz się w swojem własnem błocie. Przyprzyjcie go do masztu! A teraz do sternika!
Sternik drżał na sam widok tego, co się działo. Gdy usłyszał, że do niego mają się teraz zwrócić z okropnem pytaniem, padł na kolana i zaczął wrzeszczeć:
— O Allah, o nieba! Tylko nie bić! Ja zeznam wszystko, wszystko!
— Emirze, — poprosiłem reisa effendinę — miej litość dla niego! On nie taki zły i musiał słuchać reisa. Podczas mego podsłuchiwania nie powiedział ani słowa, a gdy potem zarzuciłem im przewrotność, przyznał prawdę mym słowom. Dostał się w złe towarzystwo i to jest cała jego wina.
— Ten effendi ma słuszność, emirze; on m a słuszność! Allah będzie mu błogo-

82