Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Kto byli tamci dwaj?
— Mokkadem i jego sługa, spełniający zarazem powinność pisarza.
— Jak często udawaliście strachy?
— Ciągle od śmierci właściciela domu.
— Te zeznania wystarczą. Podnieś się i stań pod masztem.
Czterej ludzie puścili go, a „ulubieniec“ przeciągnął go jeszcze raz po plecach tak, że delikwent zerwał się z podłogi, jak tylko mógł najszybciej. Emir spojrzał teraz na reisa i rzekł:
— Znasz mnie i wiesz dobrze, jak ciebie lubię i jaką mam władzę nad tobą. Odpowiadaj dokładnie i rzetelnie, bo jak nie, to dostaniesz baty!
Tego chyba nigdy nie obiecywano starcowi, więc wybuchnął gniewem:
— Emirze, ja jestem wiernym muzułmaninem, a nie niewolnikiem lub sługą. Kieruję tą dahabijeh!
„Ulubieniec“ wiedział już, co czynić w takich wypadkach; nie zapytawszy nawet wzrokiem o pozwolenie, przeciągnął starca w poczuciu swego majestatu tak

79