Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

druga już w jego ustach znikła. Jedliśmy dalej olbrzymie kawały pieczeni, które kucharka po mistrzowsku oddzieliła od kości. Ale podczas kiedy ja zostawiałem w pillawie tylko małe wgłębienia, wyrywał z niego marszałek całe złomy górskie. Białe, lśniące kawały ryżu i olbrzymie zręby mięsa znikały w jego potężnych szczękach. Nie mogłem jeść dalej, gdyż przypatrywanie się i podziwianie zajęło mnie zupełnie. Koniuszy znał swego gościa, więc nie zważał na marszałka, starając się tylko iść za jego przykładem. To też chimborasso ryżowy był coraz niższy, a jagnię chudło coraz bardziej, aż wkońcu zostały tylko kości. Ostatecznie wytarł sobie wielki żarłok ręce o spodnie i rzekł, odetchnąwszy głęboko:
— Moje boleści znikły. Chwała i dzięki prorokowi!
— Więc nie odczuwasz już próżni w żołądku?
— Nie, wszak jadłem przedtem w domu.
— W takim razie nasz koniuszy będzie ci bardzo wdzięczny, jeśli będziesz

155