Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

patrzyło ostro z pod brwi krzaczastych, a kąty wąskich warg opadały ku dołowi, jakby za chwilę miał wybuchnąć śmiechem szyderczym. A nos...! Był mocno spuchnięty i zabarwiony na żółto, czerwono, zielono i niebiesko. Jakim sposobem ten człowiek tak sobie twarz oszpecił? Mimowoli przyszedł mi na myśl duch trzeci, którego nos zetknął się silnie z moją pięścią. W duszy mej, skłonnej teraz do nieufności, zbudziło się podejrzenie. Kiedy rozwijano żagle, zanim okręt ruszył, śpiewali majtkowie: „Ah ia sidi Abd el Kader“. Jest to zwyczajny okrzyk muzułmanów, należących do Kadirine. Czyżby reis tego statku, a z nim cała załoga, byli członkami bractwa? Czyżby Abd el Barak, który od Selima mógł się dowiedzieć, że popłynę na dahabijeh, kazał reisowi wziąć na statek mego trzeciego stracha? Były to dla mnie pytania pierwszorzędnego znaczenia. Nie zdradziwszy myśli swoich najdrobniejszym skurczem twarzy, zaskoczyłem tego człowieka nagłem zapytaniem:
— Jak się nazywasz?

156
7