Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Podczas, gdy Europejczyk powiada: przypuszczam, mam wrażenie, zdaje mi się, Amerykanin ze Stanów Północnych mówi: I calculate — według moich kalkulacji, według moich obliczeń. —
Gdy Pirnero wrócił do gospody, zastał nieznajomego nad szklanką wina. Usiadł na zwykłem miejscu i zaczął patrzeć przez okno. W pokoju panowała głęboka cisza. Przerywały ją tylko głośne chrząkania i plucia nieznajomego. Jankesi żują z namiętnością tytoń, nie bacząc na to, czy się komu podoba chrząkanie i plucie, czy też nie.
Pirnero był szalenie ciekaw, kim jest nieznajomy. Ponieważ Jankes milczał, rozpoczął rozmowę stereotypową uwagą:
— Śliczna pogoda!
Nieznajomy mruknął coś niezrozumiale. Pirnero powtórzył po chwili:
— Nieporównana pogoda.
Ehm, ehm — kaszlnął nieznajomy.
Pirnero odwrócił się i zapytał:
— Mówiliście coś, sennor?
— Nie; to wyście mówili.
Odpowiedź ta zbiła z tropu poczciwego Pirnera. Zaczął z niezadowoleniem bębnić palcami po szybie, po chwili jednak, nie mogąc wytrzymać dłużej, rzekł znowu:
— Dziś jest o wiele ładniej, aniżeli wczoraj.
Pffttf! — splunął nieznajomy.
Pirnero odwrócił się, mówiąc:
— Nie zrozumiałem was, sennor.
Nieznajomy przesunął porcję tytoniu z lewej strony twarzy na prawą, potem splunął tak celnie, — pffttf!

131