Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zwierzęta swobodnie puszczono, aby się paść mogły. André ujrzał ku swemu zdumieniu dwie niewiasty. Szczególnie frapował go jednak stary hrabia o długich siwych włosach, spadających na ramiona, i brodzie, sięgającej do pasa.
— Czy pan mówi po hiszpańsku? — zapytał Sternau małego strzelca.
— Tak, trochę.
— Niech pan więc używa tego języka. Mówią nim wszyscy obecni. Jaką wiadomość ma pan dla nas?
— Przedewszystkiem chciałem zakomunikować, że Juareza niema już w Paso del Norte. Jest niedaleko stąd. Musicie jednak naprzód powiedzieć, czy jesteście zwolennikami Francuzów, czy Meksykan.
— Ani tych, ani tamtych. Jeżeli słyszeliście o mnie, wiecie z pewnością, że nigdy nie stałem po niczyjej stronie.
— Tak, to prawda. Trzeba wam wiedzieć, że Francuzi obsadzili Chihuahua. Ruszyły stamtąd trzy kompanje na zdobycie fortu Guadelupy. Juarez wyruszył na czele pięciuset Apaczów z pomocą.
Uff! — zawołał Niedźwiedzie Serce na dźwięk słowa Apacze.
— Wodzem Apaczów jest Niedźwiedzie Oko.
— Niedźwiedzie Oko? Któż to taki? — zapytał wódz.
Indjanin otrzymuje imię, skoro zostaje wojownikiem. Gdy Niedźwiedzie Serce widział swego brata po raz ostatni, był to chłopiec bez imienia i sławy. Przeczuł to mały André i dlatego rzekł do lndjanina:
— Niedźwiedzie Serce ma brata, który podczas jego nieobecności wyrósł na dzielnego męża. Ponieważ szu-

124