Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak szeroka?
— Może się na niej zmieścić wpoprzek pięć, albo sześć osób. Czemu pytasz o to?
— Bo zwykliśmy z ostrożności dowiadywać się uprzednio, czy można i warto narażać karki.
— Karki? Nie rozumiem!
— Tem lepiej. Słuchaj, co mówię! Czekamy na ciebie akurat 10 minut. Tyle czasu wystarczy, żeby złożyć meldunek namiestnikowi. Jeżeli po tym czasie nie stawisz się, odjeżdżamy precz.
— Czy mogę polegać na tej obietnicy?
— Nie łamię nigdy słowa.
— Zatem idę, bo ufam ci. Nie będziecie czekali nawet dziesięciu minut, bo wrócę wcześniej!
Odszedł, gdy ja uśmiechałem się na myśl, że uważał za konieczne wziąć ode mnie słowo. Jego ludzie byli obecni. Dlaczego nie polecił im baczyć na nas i przeszkodzić wszelkiej próbie ucieczki? Wrażenie, jakie na nim wywarliśmy, zdawało się być lepsze, niż przypuszczałem. Nie

56