Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cić swych miejsc. Gdyśmy je sprowadzili z nasypu, kol agasi zawołał z podziwem:
— Ale to są doprawdy radżi pack! Równych im nie posiada sam pasza z Bagdadu i rozumiem teraz bardzo dobrze, że inni mogli mieć na nie chętkę. Takie konie są dla złodziei pokusą, której trudno się oprzeć. Jakże zamożni jesteście! Strzeżcie się, bo nieraz jeszcze zechcą wam je uprowadzić!
Jeżeli był zachwycony ogierami, to w tym samym stopniu intrygowała go nasza broń. Dałem mu do ręki moją niedźwiedziówkę; nie obliczył się z jej ciężarem, chociaż mógł mu podołać, i upuścił broń na ziemię.
Allah! — zawołał. — Toć to nie jest karabin, a raczej armata, podwójna armata! Jak daleko sięgasz z tej straszliwej strzelby?
— Tak daleko, jak żadna kula nieprzyjaciela, — odrzekł Halef. — Kule tej dubeltówki sięgają tak daleko, jak tylko chcemy, a często nawet dalej, o wiele dalej. A przyjrzyj się także tej oto małej

43