Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o daninie. To było poniżeniem mojej nacji, obrazą, której on nie mógł ścierpieć. Dlatego nie czekał na moją odpowiedz, lecz odezwał się bardzo wzburzony:
— Jakto? Sądzisz, że dałeś prawdziwy opis? Muszę ci powiedzieć, że to twoje pojęcie jest ponad wszelkie pojęcie niepojęte, i że nigdy jeszcze nie słyszałem prawdy, która w prawdzie zawiera tyle nieprawdy, co twoja!
— Jakto? — zapytał stary zdziwiony. — Mówisz to mnie, który jestem tak obeznany w dżeografji! I mówisz to w sposób, który jest tak bardzo daleki od uprzejmości, należnej oficerom panującego!
— To, co wygłosiłeś o Frankistanie, mówiłeś nie jako oficer, ale jako dżeograf, a kiedy dżeograf jest w błędzie, mój szacunek dla prawdy nie pozwala mi przyznać mu racji jedynie z uprzejmości. Zresztą, ty sam byłeś o wiele bardziej nieuprzejmy ode mnie.
— Ja? Czem i wobec kogo?
— Wobec mego emira Kara ben

35