Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Może później widziałeś ich legitymacje?
— Nie, ale oświadczam, że są temi osobami, za które je uważam.
— To mi nie wystarcza. Ponieważ jeden z nich jest chrześcijaninem oraz podanym obcego mocarstwa i jako taki usiłuje, być może, ujść naszej sprawiedliwości, przeto wskazana jest najwyższa ostrożność i sumienność. Muszę widzieć ich legitymacje.
— Legitymacje? — zapytał Halef, śmiejąc się. — Czy sądzisz, że ja, wolny Beduin i szeik mego plemienia, noszę przy sobie paszport, kiedy udaję się w podróż?
— Widzisz jednak, że teraz jest ci potrzebny.
— Któż mi go miał wystawić? Gdzie jest ta władza, do której niezależny Ibn Arab mógłby się w takiej potrzebie zwrócić? Powiadasz, że mi teraz paszport potrzebny? Poco i naco?
— Bo znajdujesz się przed sądem, który musi wiedzieć, kim jesteś.
— Spójrz na tego Ghasai! On też

108