Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak Pir Kamek, wódz czcicieli djabła, skoczył wraz z nim w ogień płonącego stosu, poczem spalili się obydwaj. Wtedy twój emir Kara ben Nemzi effendi wystąpił jako pośrednik pokoju między nami a Dżezidami. Dopiero wtedy dowiedzieliśmy się, co wam zawdzięczamy. Byliśmy otoczeni ze wszystkich stron i żaden z nas nie byłby uszedł z życiem, gdyby się emir za nami nie wstawił. To się rozeszło z ust do ust i wszyscy polubili was. Doniesiono nam również wszystko, coście dotąd uczynili i przeżyli. Potem, gdy obozowałem w Kerkuk, i później w Suleimanieh, słyszałem jeszcze wiele o Kara ben Nemzi i jego Hadżi Halefie Omarze, o waszych koniach, o waszej broni, o waszych czynach pośród Beduinów Dżezireh, kurdyjskich plemion z gór i dolin. Byłem dumny z tego, że was znam, i pragnąłem zobaczyć was ponownie. Dzisiaj to pragnienie ziściło się, i możecie sobie wyobrazić, jak mnie to cieszy. Chciałbym także odwdzięczyć się wam za uratowanie mi w owym czasie życia, ale, niestety, nie jestem namiest-

104