Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mogłem się zdobyć na to, aby zgładzić ze świata dobroczyńcę mojego dziadka.
— Postąpiłeś słusznie i spodziewam się, że ci się za to odwdzięczę.
— Ty, panie?
— Tak jest, gdyż właśnie jestem owym cudzoziemcem, którego miałeś zamordować.
— Czy mówisz prawdę, effendi?
— Najzupełniejszą prawdę. Zapytaj mego towarzysza; zresztą, mogę ci to udowodnić także w inny sposób.
— To byłby kismet, którym cieszyłbym się, jak jeszcze nigdy w życiu.
— Imienia twego dziadka nie słyszałem i dowiedziałem się o niem dopiero od ciebie. Był on sternikiem okrętu, dążącego do Siut. Zaledwie jednak opuściliśmy port w Bulak, statek przybił w Giseh do brzegu.
— Tak, to prawda!
— Miałem jechać tym statkiem. Wieczorem przyszedł na pokład kuglarz, żeby mnie okraść, a potem miano mnie zamordować.
— I to prawda. Słyszałem to od me-

82