Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziemy, effendi! Kto wie, czy nie znajdziemy się na pustyni, a tam lwy i...
— Głupstwo! Tobie lew nic nie zrobi, bo masz oczy dobre i, ledwie go dostrzeżesz, zaczniesz zmykać tak szybko, że cię nie zdoła doścignąć.
— Panie, jakież złe mniemanie masz o najwierniejszym ze swoich przyjaciół! Jam jest Selim, twój opiekun; stanąłbym do walki za ciebie nawet wtedy, gdyby ludzie i dzikie zwierzęta z całej ziemi rzuciły się na nas. Zapoznajesz mnie, i dlatego proszę Allaha, żeby naprawdę zesłał na nas wielkie niebezpieczeństwo. Dowiódłbym ci wtedy, że w twojej obronie gotów jestem pójść nawet na śmierć.
Zabrał nóż, trzy pochodnie i powróz, i ruszyliśmy w drogę. Chłopak czekał na dworze i poprowadził nas tą samą drogą, którą jechaliśmy konno onegdaj. Kiedy minęliśmy ożywione ulice i zaczęliśmy się piąć wgórę, zauważyłem ubogo odzianego człowieka, siedzącego w piasku i ścinającego sierpem skąpe źdźbła trawy. Kiedyśmy się zbliżyli, powstał, i wtedy poznałem w nim ogrodnika,

40