Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Słyszałem, że zamierzasz udać się do Maabdah, aby pochwycić fakira, i dlatego wydałem rozkaz, aby żołnierze przygotowali i obsadzili łódź. Ja sam pojadę schwytać tego mordercę.
Zaprotestowałem przeciwko temu całkiem stanowczo.
— Dlaczego nie chcesz, abym ja sam tą sprawą się zajął? Przecież jesteś naszym gościem, wszyscy ciebie lubimy i mamy obowiązek dbać o twoje bezpieczeństwo. Poza tem cała ta sprawa obchodzi baszę, ponieważ zaś jego niema, więc ja, jako marszałek domu, chcę go zastąpić.
— Radzę ci, abyś się na ten trud nie narażał.
— To nie trud, lecz przyjemność. Kiedy zwiedzałeś jaskinię, nie chciałem ci towarzyszyć, teraz jednak, kiedy idzie o schwytanie zbrodniarza, nie mogę was puścić samych.
— Bardzo ci za tę przychylność dziękuję, zostań jednak w domu, bo wolę jechać sam.
Nanic się moje tłumaczenia zdały,

112