Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nikomu o tem nie mówił, zwłaszcza parobkom.
Wydostaliśmy się na górę, i mogę rzec, że nigdy jeszcze nie wydało mi się światło dzienne tak jasnem i zachwycającem, ani powietrze tak czystem i orzeźwiającem, jak teraz, kiedy wyszedłem z ciemnych i ciasnych kurytarzy, cuchnących smołą mumjową. Poszliśmy do wsi. Świętego fakira nie było już w tem miejscu, w którem ze mną rozmawiał. Spotkaliśmy go nad rzeką. Siedział, pogrążony w rozmyślaniach wpobliżu naszej łodzi. Zdawało się, że nie zauważył nas wcale. Przewodnik odprowadził nas aż tutaj, a kiedy chciałem mu zapłacić umówioną kwotę, wyciągnął przed siebie obie ręce i powiedział:
— Czy chcesz obrazić duszę moją i serce zasmucić? Każdy piaster, otrzymany od ciebie, musiałby zmniejszyć moją dla ciebie przyjaźń. Zatrzymaj sobie pieniądze i wspominaj o mnie tak chętnie, jak ja będę o tobie wspominał, a kiedy wrócisz z południa, nie zapomnij

89