Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na głowie, o bardzo charakterystycznym, krętym i chwiejnym chodzie. Czy dobrze widziałem, czy też uległem złudzeniu? Był to także marszałek, ale nie ten nieforemny marszałek baszy, lecz chudy i cienki, jak tyka, zarządca domu mego tureckiego przyjaciela z Kairu. I on spostrzegł mnie także i stanął.
— Selimie, czy to ty rzeczywiście? — zawołałem.
— Słusznie, bardzo słusznie! — odpowiedział swoim chrapliwym głosem, oddając mi zdaleka jeden ze swych karkołomnych pokłonów. — A czy to prawda, effendi, że to ty jesteś? W takim razie dzięki Allahowi, gdyż właśnie szukam ciebie.
— Ty mnie szukasz? Sądziłem, że jesteś u Murada Nassyra w Kairze. Jakież ważne powody musiały was skłonić do opuszczenia miasta wcześniej, aniżeli to było ułożone?
— Więc sądzisz, że Murad Nassyr znajduje się tu ze mną w Siut?
— Oczywiście!

6