Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

by szczegóły o przygodzie dostały się do wiadomości publicznej. Z obiadu byliśmy zadowoleni. Koniuszy i ja musieliśmy go spożyć u marszałka. Tak nas obsłużono, że trzydzieści osób mogło się najeść dosyta. Szczerość jednak każe mi wyznać, że wszystkie zalety owej uczty ograniczały się wyłącznie do obfitości potraw.
Bawił mnie przytem widok Selima. U Murada Nassyra nie było mu wolno siadać przy stole, a tutaj był gościem, któremu usługiwano. Oblicze jego błyszczało rozkoszą i tłuszczem baranim, a on sam rozpływał się w grzecznościach. Opowiadał swoje przygody i wyliczał nam na palcach swoje zalety. Słowem znajdował się w swoim żywiole i bawił nas dzięki temu tak wspaniale, że zasiedzieliśmy się prawie aż do wieczora. Grubas zjadł przez ten czas tyle, że tylko z trudem mógł wykonać przepisane przeze m nie pokłony.
Zamiar mój, ażeby po południu zwiedzić jaskinię krokodylą w Maabdah, spełznął na niczem. Musiałem go z koniecz-

59