Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i nogi, aby się przekonać, czy jakich uszkodzeń nie doznał, a kiedy upewnił się o całości swego korpusu, ukląkł, zwrócił się twarzą do Mekki i odmówił świętą fathę, pierwszą surę koranu. Potem dopiero podniósł się całkiem, przystąpił do mnie, ujął mnie za ręce i powiedział:
— Effendi, byłem już w piekle i znów widzę niebo; nie żyłem już i znowu ożyłem. Tobie mam to do zawdzięczenia!
— Effendi, czy zauważyłeś, jak silnie trzymałem rzemienie, kiedy na nich wisiałeś? — wtrącił nagle Selim. — Tamci chcieli już puścić i byłbyś runął w głąb, aby już nigdy stamtąd nie wrócić, gdyby nie moje poświęcenie. Mnie to zawdzięczasz, że światło dzienne oglądasz. Jesteś więc chyba przekonany, że masz silnego opiekuna i potężnego obrońcę!
— Jestem przekonany! — odrzekłem i odwróciłem się od niego z uśmiechem.
Dosiedliśmy koni i pojechaliśmy do miasta. Marszałek prosił nas, żebyśmy nie wspominali o tem, co się stało. Obawiał się, że cześć jego ucierpiałaby, gdy-

58