Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stej linji, a kiedy dostałem się nadół, zawołał do mnie koniuszy:
— Widzisz, że miałem słuszność, effendi! Tu jest wejście do piekła i ono to pochłonęło marszałka. Wczorajsze zaćmienie było groźbą tego nieszczęścia!
— Słusznie, bardzo słusznie! — potwierdził Selim. — Marszałek runął do piekła i będzie się tam smażył po wszystkie wieki.
— Nie mów głupstw! — zawołałem. — Nie ulega wątpliwości, że w tem miejscu znajduje się pod ziemią wydrążenie, którego powała zapadła się teraz pod ciężarem skaczącego konia. Najważniejsze teraz dla nas pytanie, czy to wydrążenie jest głębokie, czy płytkie. Jeśli to szyb, wiodący wdół pionowo, w takim razie niema dla marszałka ratunku, jeżeli jednak sztolnia pozioma, to wydobędziemy go z pewnością.
— To nie sztolnia, lecz szyb, dziura, wiodąca wprost do ognia piekielnego, — twierdził koniuszy. — Marszałek, przepadł. Nie ujrzymy już ani jego ciała, ani ducha.

46