Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oblicze. Niechaj Allah przedłuży dni wasze i pozwoli wam cieszyć się jeszcze długo moją obecnością.
Poszedł. Co miałem uczynić? Zostać w domu i czekać na niego? Chciałem przejść się po mieście. Właśnie wychodziłem z dziedzińca, kiedy się zjawił koniuszy i zapytał mnie, czy może mi towarzyszyć. Zgodziłem się chętnie, a czarny grubas, usłyszawszy to, oświadczył, że gdyby się do nas nie przyłączył, ściągnąłby na siebie gniew Allaha i wszystkich kalifów. Poprosił więc mnie o kilka chwil zwłoki, dopóki nie postara się o to, żeby Selima dobrze w naszej nieobecności przyjęto. Koniuszy oddalił się także na kilka minut, aby się przygotować do drogi. Po chwili ukazali się obydwaj, odświętnie ubrani. Marszałek przyprowadził dwóch gońców i dwóch murzynów. Pierwsi mieli iść przodem z białemi laskami i torować nam drogę w razie potrzeby, a czarni mieli zamykać orszak i nieść na pokaz drogocenne fajki i kapciuchy. Dowiedziałem się później, że marszałek chciał wydać rozkaz, ażeby ztyłu za nami

14