Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drzwiach, w których przyjął mnie i reisa effendinę. Skłonił mi się bardzo nisko i rzucił pytające spojrzenie na mego towarzysza. Gdy wymieniłem jego imię i powiedziałem, że życzy sobie zamieszkać przy mnie, odrzekł szybko i bardzo uprzejmie:
— Effendi, zostaw go u mnie! Postąpiłem wobec ciebie nikczemnie i dlatego poszedłeś do koniuszego. Poznaję teraz, że obecność twoja jest zaszczytem dla naszego domu, więc proszę cię, pozwól mi błąd swój naprawić.
Propozycja ta była mi bardzo na rękę i dlatego chętnie z niej skorzystałem. Mieszkając u czarnego grubasa, nie mógł Selim naprzykrzać mi się tak bardzo. On także zgodził się na to i rzekł:
— Widzisz, że miałem słuszność, effendi! Moje zalety podziwiają wszędzie i, gdziekolwiek się zjawię, zastaję otwarte drzwi domów i namiotów. Zanim jednak wejdę do tego błogosławionego domu, muszę się na krótki czas oddalić, ażeby się pożegnać z gospodarzem i towarzyszem. Niebawem ujrzycie znowu moje

13