Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dobrze! Lecz najśmielszy z bohaterów nie odważył się wejść do domu, a gdy posłałem po niego, został we drzwiach, ażeby w razie niebezpieczeństwa uciec czem prędzej.
— Uciec? Cofnij natychmiast to słowo! Nie uciekałem nigdy jeszcze i nie ucieknę, a słowo „ucieczka“ jest mi zupełnie obce. Allah dał mi już przy urodzeniu taką zajadłość, że muszę z całych sił powstrzymywać się od zabijania pięciu, lub dziesięciu ludzi na dzień.
— Czemuż jednak tak niepotrzebnie panujesz nad sobą wtedy, kiedy należałoby okazać odwagę? Selimie! Zaiste jesteś odważny tylko wtedy, kiedy ci żadne niebezpieczeństwo nie grozi!
— Nie mów w ten sposób, effendi! Jesteś jeszcze za młody, aby ocenić trafnie każde położenie życiowe i warunki chwili. Ja natomiast zawsze szybko orjentuję się w teraźniejszości i patrzę w przyszłość. Ilekroć powściągam swoją waleczność, zapewne nie czynię tego bez koniecznej przyczyny. Szkoda, wielka szkoda,

128