Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przed tobą zdradziłem, sam jednak jesteś świadkiem, iż od początku twierdziłem, że to muza’bir. Jestem najchytrzejszym człowiekiem mojego szczepu i mam oczy, przenikające skały i góry. Nikt mnie oszukać nie zdoła i umiem ludzi rozróżniać. Gdzie ten złoczyńca, który cię chce zamordować?
— Zniknął.
— A zatem uciekł! Ujrzawszy ciebie, przeczuł zaraz, że ja także nadejdę i popędził z rozpaczy. Dlaczego pozwoliłeś mu umknąć? O, effendi, gdybym mógł był przypuszczać, że się tak źle spiszesz, sam byłbym za nim pognał, a ciebie zostawił na dworze. Mnieby się z pewnością nie wyśliznął, bo sam mój widok powaliłby go na ziemię.
Drugi i trzeci starzec cofnęli się w kąt, nie chcąc się mieszać do tej całej sprawy. Tylko gospodarz stał obok nas. Wysłuchał z zuchwałą miną wywodów pyszałka i rzekł:
— Co ty gadasz? Czy mam się ciebie pytać, kogo mi wolno w domu przyjmować?

121