Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przy tych słowach wskazała na ścianę, na której wisiała fotografja Sternaua. Pani Sternau zdjęła ją i położyła na łóżku obok dziecka. Roseta przyjrzała się dziecku i fotografji, porównując.
— Czy podobna do niego? — zapytała cicho.
— Bardzo — odparła zapytana z uśmiechem, bo też trudno w noworodku określić jakie podobieństwo.
— Ach, gdyby mój poczciwy, dobry Corlos wiedział o tem!
Z oczu Rosety popłynęły łzy; zaczęła modlić się za tym, który był gdzieś daleko. Błądziła wzrokiem od dziecka do fotografji; wreszcie zmęczona zasnęła. We śnie radość i szczęście matki mąciły rozpacz i smutek kobiety, która wie, że ukochany jest gdzieś daleko, narażony na nędzę i niebezpieczeństwo. —
Po kilku tygodniach dziecko zostało ochrzczone. Rodzicami chrzestnymi byli hrabia Manuel, pani Sternau i kapitan Rodenstetn. Dziecko otrzymało imię matki; zdrobniale nazywano je Różyczką.
Radość życia domowego mąciła tęsknota za bliskimi, o których wszelki słuch zaginął Przeszedł rok, przeszedł drugi, zdawało się, że zginęli. Roseta uważała się już za wdowę. Gdyby nie Różyczka, nie przeżyłaby swej rozpaczy. Całą miłość swą i czułość zwróciła w kierunku córki i ojca, który powoli wracał do zdrowia. —
Upłynęły trzy lata od narodzin Różyczki. Roseta spacerowała ze swym ojcem po lesie. Był piękny dzień letni. Przechadzając się, myśleli o zaginionych ukochanych i o dawnych minionych czasach. Nagle coś zajaśniało w zaroślach. Podeszli bliżej i zobaczyli Ró-

190