Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Podejrzliwego sternika tknęło jakieś przeczucie. Chwyciwszy kapitana za rękę, zawołał:
— Uwaga, kapitanie! Nie żartować z tą sztuką!
— Ani mi w głowie żarty!
Po tych słowach kapitan wyrwał rękę, w której trzymał rewolwer, i pociągnął za cyngiel. Kula przeszła sternikowi przez oko aż do mózgu. Padł zabity.
Teraz kapitan skoczył na pokład i wszczął alarm.
— Sternik się zranił! — zawołał. — Obchodził się nieostrożnie z rewolwerem.
Cała załoga zbiegła nadół i stwierdziła, że sternik poprostu nie żyje. Kto teraz zostanie sternikiem? Oto pierwsza myśl, która nasunęła się tym ludziom bez serca. Trupa wpakowano do worka i wrzucono do wody. W ten sposób Landola pozbył się głównego świadka, który na podstawie swych fachowych wiadomości marynarskich mógłby odnaleźć samotną wyspę. — Ponownie zwołał załogę i oświadczył, że teraz dopiero przystępuje do dzieła na wielką skalę i z tego powodu zaangażował załogę z rozbitego statku.
— Uważają nas za zwykłych kupców; prawdy mogą się dowiedzieć dopiero z biegiem czasu. Dlatego zachowajcie wobec nich milczenie i miejcie się na ostrożności. Nie powinni nawet przeczuwać, jak się nazywam.
Przez dobre traktowanie udało się Landoli pozyskać dla swych celów świeżą załogę. Jeszcze przez szereg lat niepokoił wybrzeża morskie, aż wreszcie zdobyte krwią bogactwo pozwoliło mu na wycofanie się z interesu. — —


152