Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

teatru — nazywam się Guzman — a ty — no — czermże ty właściwie jesteś?
— Reżyserem.
— Tak, moim reżyserem. Nazywasz się Hermilio Martinez. Zrozumiano?
— Rozkaz, panie dyrektorze! — odpowiedział tamten z karykaturalnym ukłonem.
Dyrektor pytał dalej:
— Jak sądzisz, dokąd ten okręt wyrusza?
— Kto to wie? Ale można się dowiedzieć. Chłopak okrętowy, który siedzi tam w łodzi, należy, zdaje się, do załogi.
Podeszli bliżej do brzegu, przy którym stała łódź kapitańska Siedział w niej szesnastoletni chłopak i swawolnie przyglądał się obydwom dziwnym postaciom. Dyrektor zapytał:
— Sennor, czy pan ze statku?
Chłopca jeszcze nikt nie tytułował sennorem. Obydwaj więc nieznajomi natychmiast przypadli mu do serca.
— Tak — odparł.
— Jak nazywa się ten okręt?
— „Lady“. Przecież nazwa wypisana jest złotemi literami.
— Nie zauważyłem tego, sennor. Czy ten piękny okręt posiada również kapitana?
— Oczywista — uśmiechnął się chłopak. — Jakżeby bez kapitana?
— Myślałem sobie, może komendant jest porucznikiem.
— To się zdarza tylko na okrętach wojennych.

128