Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dobrze. Cofnijcie się najdalej. Czy dosyć tam przestrzeni?
— Ależ, możemy się cofać swobodnie.
— Więc niezadługo do was zawitamy.
Cofnęli się aż do najbliższego korytarza. Po jakimś czasie nastąpiła straszliwa detonacja, którą nietylko usłyszeli, ale i odczuli. Ściany zachwiały się, ze sklepienia padały gruzy. Nareszcie rozległ się głos Piorunowego Grotu:
— Emmo, gdzie jesteś?
— Tutaj! — zawołała radośnie, śpiesząc przez korytarz.
Przy gruzach stał Piorunowy Grot. Oświetlała go latarka. Emma padła w jego objęcia.
— Mój Antonio! — szepnęła. — Byłabym umarła...
— Chwała Bogu, że zło minęło, — rzekł ciepło.
Obok niego wyrosła postać Bawolego Czoła.
— Gdzie jest Karja, córka Miksteków?
Zapytana przybiegła; padli sobie w objęcia.
Zjawił się Sternau, witając wszystkich uściskiem ręki. Opowiedziano sobie w krótkich urywanych zdaniach ostatnie zdarzenia.
— Jakto? Wyrwałaś nóż Verdoji i groziłaś temu łotrowi? — zapytał Piorunowy Grot narzeczonę.
— Tak. Nie pozwoliłam mu się dotknąć. Gdyby śmiał, zabiłabym jego, lub siebie.
— Moja ty bohaterko! — zawołał, przyciskajac ją do piersi.
W tej samej chwili ktoś zapytał Karję:
— Córka Miksteków zabiła Paredera własną ręką?
Był to Niedźwiedzie Serce, którego Karja kocha-

109