Strona:Karol May - Osman Pasza.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dowodem ich winy. Stali w niemem osłupieniu przed generałem. Ten ciągnął dalej:
— Gość namiestnika podążył za przywódcami, aby wyśledzić ich norę?
— Tak, tak powiedział... — potwierdził Peder, zupełnie przygnębiony.
— To było zupełnie bezcelowe, bo znam tę kryjówkę dokładnie. Haddedihn leży osobno w izbie na prawo od schodów, prowadzących do pierwszej komory. Nawprost znajduje się druciana krata, za którą leżeli Kara ben Nemzi i Piszkhidmet Baszi.
Bi khatir-i khunda! — Na miłość boską! — krzyknął Peder — skąd... skąd wiesz... — urwał, łapiąc się na nieostrożności, i naprawił swój błąd temi słowy:
— Nie wiemy, o co ci chodzi. Nie mamy najmniejszego pojęcia, co znaczy twoje powiedzenie.
— Doprawdy? A więc zwracam wam uwagę, że nie powiedziałem, że ci dwaj ludzie tam leżą, lecz leżeli. Teraz nie są już w niewoli. Wasz Sefir...
— Sefir, Sefir! — zawołał Aftab nieostrożnie.
— O, dziwisz się, że znam, tak przezornie przez was ukryte, imię tak zwanego „gościa“? Ten lęk zdradza waszą całkowitą winę! A więc wasz Sefir mocno niedocenił Kara ben Nemzi. Ten europejczyk jest mądrzejszy i sprytniejszy,

22