Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  57  —

— Mego noża! — oświadczył Old Wabble zuchwale.
— On teraz jest nasz, a nie twój!
— Oho! Czy mam do czynienia z opryszkami i złodziejami?
— Stul pysk, bo ci skoczę do niego, ty stary drabie! Znasz prawa preryi i wiesz, do kogo należy broń jeńca!
— Nie jestem już jeńcem, lecz wolnym człowiekiem!
— Wolnym, czy nie, to wszystko jedno, ale mnie to nic nie obchodzi. Jeśli Old Shatterhand wrócił ci wolność, to nie wynika z tego jeszcze, żebyś musiał i broń odzyskać.
— To zatrzymaj ją sobie i bądź przeklęty, gruby mopsie! Ja dostanę inny nóż od Osagów!
Poszedł do swego konia, zdjął strzelbę z siodła, zarzucił ją na plecy i chciał skoczyć na siodło. Wtem powstał Winnetou, wyciągnął doń rękę i rozkazał:
— Stać, powiesić strzelbę napowrót!
W postawie i twarzy Apacza było coś tak nieodpartego, że Old Wabble usłuchał go wbrew swemu zwyczajowi. Powiesił strzelbę na siodle, ale potem zwrócił się do mnie i zawołał:
— Co to ma znaczyć? Przecież koń i strzelba należą do mnie!
— Nie — odparł Winnetou. — Dając ci wolność, chciał mój brat Shatterhand okazać ci tylko odrazę, którą każdy musi wobec ciebie odczuwać. Zgadzamy się z nim wszyscy, gdyż wzdrygamy się na myśl o dotknięciu się ciebie ręką, nożem lub kulą. Nie oddajemy więc ciebie naszej zemście, lecz sprawiedliwości wielkiego Manitou. Byłbyś także wziął sobie swojego konia i broń, ale ponieważ zagroziłeś nam puszczeniem krwi, przeto nie otrzymasz teraz nic oprócz wolności. Odejdziesz teraz natychmiast, ale gdybyś się za dziesięć minut pokazał w pobliżu, to rzemień owinie ci się około szyi i przywiąże do gałęzi jednego z drzew. Powiedziałem. Howgh! A teraz precz!