Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  106  —

wszczęli straszny zgiełk, który Winnetou nadaremnie starał się stłumić. Apacz przyszedł do mnie, rzucił szybko okiem w ciemności nocne i rzekł:
— Nie zostawajmy tutaj, lecz śpieszmy dalej w pole!
Gdyby guślarz był sprytny, byłby nie opuścił swego stanowiska, lecz zaczekał, dopókibym ja nie ukazał się w drzwiach, i dał drugi strzał, tymczasem on uciekł zaraz, po pierwszym daremnym. Gdy szybkim biegiem oddaliliśmy się z Winnetou od domu na tyle, że nam hałas naszych ludzi nie przeszkadzał, położyliśmy się na ziemi i zaczęliśmy nadsłuchiwać. O ziemię odbijał się wyraźnie szybki tętent trzech koni, jadących od farmy na zachód.
Liczba koni wskazywała, że guślarz nie sam był w farmie. Dziwiło nas niemało, jak wogóle potrafił tak daleko z południa dostać się nad Kanzas przez kraje wrogich szczepów indyańskich? Jaki powód i cel mogła mieć jego daleka niebezpieczna podróż?
Przywykły do obejmowania każdego zdarzenia szybką myślą, nie pomijającą najmniejszej drobnostki, ażeby móc potem bez wahania coś przedsięwziąć i z góry zapobiec przyszłym niebezpieczeństwom, zastanowiłem się prędko nad temi pytaniami, a taksamo Winnetou. Wnet mieliśmy odpowiedź na nasze wątpliwości. Gdy jeszcze tętent nie przebrzmiał, rzekł Apacz:
— Tibo taka białym się zrobił, białym lekarzem, który odprowadza kobietę z twarzą, zarażoną rakiem, do fortu Walace. Co brat Shatterhand myśli o tem?
— Że dobrze zgadłeś. Chora lady, to Tibo wete, na ciele niewątpliwie zdrowa, którą on przedstawia jako chorą, ażeby mógł twarz jej zasłonić i ukryć w ten sposób przed ludźmi to, że jedzie z czerwoną. Nie dążą oni oczywiście do fortu Walace, lecz z „generałem“ do Colorado. Spotkamy morderców nad grobem zamordowanego. Chodź, zapytamy farmera!
Wróciwszy, zastaliśmy wszystkich przed domem ze strzelbami w rękach. Dick Hammerdull, który choć słyszał nasze rozmowy, odnoszące się