Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  2  —

Nadto trzeba uwzględniać moc wychowania! Myślę tu o wychowaniu w szerszem znaczeniu, nietylko o wpływie rodziców, nauczycieli i krewnych. Inne tysiączne warunki życiowe działają na człowieka głębiej i donioślej, aniżeli starania tych osób, które wedle zwykłych pojęć są jego wychowawcami. Jeden wieczór w teatrze, jedna zła książka, jeden nieobyczajny obrazek może przyprawić o zgniliznę owoce dobrego wychowania rodzicielskiego. Ileż to grzechów ma na sumieniu ta hydra o milionach głów, zwana społeczeństwem! To społeczeństwo właśnie zabiera się z prawdziwą rozkoszą do sądzenia, ilekroć toczący je rak pokaże się na jednym z jego członków. Z jakiem to nabożnem wzniesieniem oczu, z jak odpychającem kręceniem nosa, z jaką trwogą przed dotknięciem odsuwają się od biedaka, na którego ciele powszechne zakażenie krwi doprowadziło właśnie do zapalenia i ropienia!
Jeśli mówię tak o stosunkach społeczeństw „cywilizowanych“, to w odniesieniu do ludów pół lub całkiem dzikich musi sąd mój wypaść jeszcze łagodniej. Człowiek dziki lub zdziczały, który nigdy nie miał właściwego miernika etycznego dla swych czynów, albo stracił ten miernik, jeszcze mniej może odpowiadać za swe ułomności, aniżeli grzesznik, który potknął się i upadł, pomimo że rozporządzał wszelkiemi podporami naszego wychwalanego umoralnienia. Prześladowany przez białych, chwytający broń w rękę Indyanin godzien jest raczej litości, aniżeli bata. Człowiek, odepchnięty na zawsze od „very moral and virtuous society“, znajdujący schronienie tylko na „Dzikim Zachodzie“ i upadający tam coraz niżej, ponieważ pozbawiony jest wszelkiego oparcia moralnego, pozostaje wprawdzie pod rygorem krwawych praw preryowych, lecz zasługuje, zdaniem mojem, na pobłażliwość. Wielkoduszny zawsze Winnetou nie odmawiał takim zwyrodniałym ludziom względów, ilekroć go o to poprosiłem. Czasem nawet czynił to z własnego popędu, nie czekając na moją prośbę.