Strona:Karol May - Old Surehand 04.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  497  —

palcami. Znalazła punkt, gdzie las był najgęstszy, i wsunęła nożyczki w podszycie. Szrrrrrrrr — zgrzytnęły nożyczki, jakby szklane nitki przecinały. Trzymając już „lok“ w ręku, przysunęła mi go pani Thick przed twarz z tryumfem i rzekła:
— Dziękuję wam serdecznie, mr. Shatterhand! Lok ten włożę do medalionu i będę pokazywała każdemu gościowi.
Jej twarz promieniała zadowoleniem, ale moja nie. Co ona trzymała w ręku, nie było ani lokiem, ani kłębkiem, lecz garścią włosów, z których można było zrobić dwa pendzle murarskie do bielenia. Medalion! Bardzo ładne wyrażenie! Gdyby włosy wepchała do puszki z konserw zamiast do medalionu, to zapełniłaby ją tak, że nicby się już w niej nie zmieściło. Sięgnąłem z przestrachem w to miejsce, gdzie przejechały nożyce: było nagie, zupełnie nagie. Jednem słowem: łysina, wielka jak talar. Straszną okazała się pani Thick wobec mnie. Włożyłem czemprędzej kapelusz na głowę i od owego czasu nie pozwoliłem już nikomu odcinać sobie loków.
Po tej stracie łatwiej rozstałem się z zacną gospodynią, niż sobie przedtem wyobrażałem, a przybywszy na parowiec, wyszukałem sobie samotny kącik, w którym niewystawiony na oczy ludzkie mogłem oddać się planimetrycznym badaniom kwestyi, ileby takich cięć było potrzeba, ażeby głowę wojowniczego westmana zamienić w spokojną łysą pałę.
Statek, który nas wziął na pokład, nie był jednym z owych pływających pałaców, jakie sobie każdy wyobraża, słysząc o podróży na Missouri lub Missisipi, lecz niezgrabną barką pakunkową, którą sapiąca maszyna poruszała powoli. Straciliśmy pełnych pięć dni na drogę do Topeki, gdzie w winiarni Piotra Lebrunsa spytałem o Old Surehanda. Powiedziano mi, że był tam przed trzema dniami. Dla Treskowa kupiliśmy tam dobrego konia i ruszyliśmy dalej na falującą preryę wzdłuż Republican-River. Wschód Kanzasu jest bardzo