Strona:Karol May - Old Surehand 04.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  408  —

— Jak tam? — zapytał brodacz.
— Dobrze! Ja i nasi mamy straż. Reszta ucztuje w kajucie, albo leży już pijana na ziemi.
— Dać ich na dół, ale oszczędzać! Skrępować ich i zamknąć! Potem muszą przyłączyć się do nas. Im więcej będziemy mieli rąk, tem lepiej.
Rozkaz ten wykonano szybko i bez hałasu. Załoga, nie przeczuwając nic złego i upita grogiem, została pokonana, związana i zamknięta na samym dole. Wciągnięto potem kufer na pokład i zaniesiono do kajuty kapitana, poczem łodzie, któremi przybyli, puszczono na morze. Były już niepotrzebne, bo „L’ horrible“ znajdował się w mocy korsarzy.
Czarnobrody zgromadził teraz swoich ludzi i wyznaczył każdemu miejsce.
— Wypływamy na morze. Nasmarujcie windę kotwiczną i panewki oliwą, żeby uniknąć hałasu. Komenderować nie mogę, bo usłyszeliby mię na pancerniku. Spodziewam się jednak, że każdy wie, co ma czynić.
Załoga podzieliła się, a komendant biegał z miejsca na miejsce i wydawał ciche rozkazy. Kotwica się podniosła, żagle wybiegły na maszty, a pomyślny wiatr zaczął je wydymać. Wspaniały statek, posłuszny sterowi, obrócił się powoli, wreszcie ruszył na pełne morze.
Teraz dopiero huknął na pancerniku strzał jeden, drugi i trzeci. Wiedziano tam, że oficerowie „L’ horrible’a“ wysiedli na ląd, ale zapóźno niestety spostrzeżono ruch okrętu. Domyślono się zaraz czegoś niezwykłego i bezprawnego i strzałami armatnimi pobudzono uwagę wszystkich.
Nowy komendant „L’ horrible’a“ udał się na pomost, a długi Tom stał obok niego.
— Słuchaj, Tomie! Oni spostrzegli, że się zabieramy! — rzekł.
Zagadnięty rzucił badawcze spojrzenie na wydęte wiatrem żagle, odcinające się ostro od nieba.
— To im się na nic nie przyda. Otworzyli oczy zapóźno. Ale, czy znacie moje nazwisko, sir?