Strona:Karol May - Old Surehand 04.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  363  —

— A pan nie przypuszczasz ich u kobiety?
— Nie znalazłem takiej, któraby przekonała mnie o czemś przeciwnem.
— To proszę mnie wyegzaminować!
Oko jej spoczywało z wyrazem rozbawienia na jego uczciwej twarzy, ale uważny obserwator mógł w niem dostrzec coś z szyderstwa, albo pogardy.
— Egzaminować? — roześmiał się. — Któż potrafi tu wobec pani zachować spokój odpowiedni! Na pokładzie mojego statku byłbym śmielszy.
— „L’ horrible“ to przepyszny okręt, sir. Najlepszy ze wszystkich, jakie znam. Ale wiesz pan, że powinnam pana nienawidzić z powodu tego okrętu?
— Nienawidzić? Dlaczego?
— Ponieważ przebyłam na nim najgorsze godziny mojego życia.
— Pani była na „L’ horrible’u“?
— Tak. Wszak znasz pan historyę tego słynnego, a raczej osławionego statku?
— Mniej więcej.
— W takim razie słyszałeś pan także o pewnej pani, która znajdowała się na nim, kiedy go zabrano.
— Słyszałem.
— Jechała statkiem kupieckim z przylądka i dostała się w ręce „czarnego kapitana“.
— Tak jest.
— Ja byłam tą panią.
— Pani? Co za spotkanie, miss! Poproszę, żeby mi pani opowiedziała o tej nadzwyczajnej przygodzie.
— Czy mogę nawzajem objawić pewne życzenie?
— Słucham panią!
— Chciałabym bardzo zobaczyć „L’ horrible’a“ i jeszcze raz wejść na to miejsce, w którem tak straszne chwile przeżyłam, ażeby obecnością swoją powetować sobie to, co na niem straciłam.
— Zapraszam panią najuprzejmiej! — odparł porucznik uradowany, że będzie mógł oprowadzić ją po swojem w ładzie utrzymanem państwie.