Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  207  —

Zrozumiała go. Niewiasty leżały obok siebie ze związanemi rękoma i nogami. Helmers przeciął rzemienie, które wżarły im się w ciało.
Skoro tylko Apacz zauważył, że biały zajął się kobietami, poczołgał się do pojmanych mężczyzn, których było czterech. Nieszczęśliwcy nie spali. Niedźwiedzie Serce wziął do ręki nóż, żeby poprzecinać rzemienie, uwolnił był już dwóch, gdy wtem nagle powstał z ziemi jeden z Indyan, dosłyszawszy w półśnie ruchy Apacza. Serce Niedźwiedzie zerwał się wprawdzie natychmiast i pchnął go nożem w piersi, ale przebity zdołał jeszcze wydać okrzyk ostrzegawczy.
— Naprzód do koni! — zawołał Apacz, przecinając błyskawicznie pęta dwu pozostałych jeńców.
Zerwali się i popędzili do koni.
— Prędzej, prędzej, na miłość Boga! — zawołał także Helmers.
Pochwycił obie kobiety za ręce i pociągnął je do koni, ale one nie mogły prędko iść, bo więzy im bardzo zaszkodziły.
— Serce Niedźwiedzie! — krzyknął Helmers w najwyższej trwodze.
— Tutaj! — zabrzmiał głos Apacza.
— Prędzej do mnie!
W następnej chwili był wódz przy nim. Pochwycił jedną z kobiet na ręce i pobiegł z nią do koni, a Helmers zrobił z drugą to samo. Wskoczyli na siodła, wciągnęli kobiety, przecięli lassa, któremi konie były przywiązane i popędzili.
Wszystko to odbyło się w wielkim strachu, lecz z szybkością błyskawicy, na szczęście w sam czas, bo ledwie ruszyli z miejsca, już huknęły za nimi strzały Komanczów.
Indyanie nie przypuszczali wcale możliwości napadu i spali mocno. Teraz zerwali się i chwycili za broń. Utworzywszy bezładny kłąb, zdali sobie sprawę ze stanu rzeczy dopiero wtedy, gdy jeńcy już odjeżdżali. Poskoczyli zaraz do pozostałych koni i puścili się za uciekającymi w pogoń.