Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  191  —

— Zupełnie — odpowiedziałem.
— Fajka Płonąca nie umie pisać; kazał więc pismo to sporządzić słynnemu Inczu-Czunie, któremu wszystko opowiedział. Ty jesteś bratem tego wielkiego wojownika, dlatego tobie daruję pismo. Patrz, ten nędznik otwiera oczy! Może zdołasz z nim jeszcze pomówić. Ja odchodzę. To morderca mego ojca, powinienbym go zabić, ale nie chcę słuchać jego jęków. Czerwony mąż ma tak samo serce, jak blada twarz. On karze, ale nie dręczy powoli.
Powrócił do Józefa i jego matki, my natomiast musieliśmy jeszcze patrzeć na przedśmiertne chwile życia mordercy. Odzyskał wprawdzie przytomność, ale czuł, że śmierć się zbliża, przyznał się więc do wszystkiego. Nie mógł już mówić w pewnym związku, ale odpowiadał przynajmniej na pytania „tak“, lub „nie“. W ten sposób dowiedzieliśmy się jeszcze niektórych szczegółów tego strasznego wypadku, który go pozbawił spokoju na resztę życia.
Zauważywszy, że ścigający go Fajka Płonąca nie miał z sobą nuggetów, domyślił się, że ten zakopał skarb. Zmylił więc pościg za sobą, a sam wrócił na miejsce napadu. Tam z wielkim trudem wygrzebał dół na trupy, ażeby morderstwo pozostało w tajemnicy. W kilka dni później zastrzelił także brata pierwszej ofiary, ażeby kobiecie przedstawić się jako chętnie widziany obrońca. Potem mógł całkiem wygodnie szukać złota. Udało mu się więc wszystko, prócz rzeczy najważniejszej, bo nie mógł znaleźć nuggetów. Żądza złota i wyrzuty sumienia przyprawiły go niemal o szał. Nie cierpiał w swojem pobliżu obcych, bo się obawiał, żeby przez przypadek nie wyszły na jaw jego zbrodnie. Tak odpędzał Willa, mnie i Małego Jelenia, który udawał kulawego, ażeby pod tym pozorem zamieszkać u niego.
Lecz sprawiedliwość Boża dosięgła go. Umierał na tem samem miejscu, pod którem leżały kości zakopanej przez niego ofiary. W ostatniej chwili, jakby